Kiedy za „żelazną kurtyną” z reklam Coca-Coli uśmiechały się dzieciaki popijające gazowany płyn, my dzieci w komunistycznej Polsce popijaliśmy z uśmiechem na ustach kompot z owoców sezonowych serwowany nam na szkolnych stołówkach, w barach mlecznych, czy w domu do obiadu.

W moim domu, w sezonie letnim kompot zawsze stał na kuchennym blacie rozlany w miliony szklanek. Pamiętam jak między zabawą w chowanego a skakaniem w gumę z koleżankami na podwórku, wpadało się do domu i gasiło pragnienie szklaneczką owocowego płynu. Moja mama owocowy napój gotowała w ilościach hurtowych, bo w porównaniu z koleżankami ja mieszkałam na parterze i miałam najbliżej do domu, więc wszyscy przychodzili na kompocik do mnie. Kiedy po 1989 roku ustrój polityczny w kraju zaczął się zmieniać i w sklepie bez problemu można było kupić Coca-Colę, ja owy napój zakupiłam za oszczędności zebrane na książeczce SKO. Spróbowałam i choć w smaku był ok, to jednak nigdy nie zostałam jego wielką fanką. Do dziś jak mam do wyboru napój gazowany i kompot, zazwyczaj sięgam po ten drugi.

Kompot jest dla mnie synonimem beztroskiego dzieciństwa. Kiedy na straganie pojawia się pierwszy rabarbar, ja zaczynam gotować kompot i wtedy maj jest jakby jeszcze piękniejszy.

Jeśli masz ochotę na old schoolowy napój z owoców zapraszam do przepisu poniżej.

Smacznego!